Tydzień temu dostałam zaczyn na ten chlebek od znajomej, a razem z nim pozytywną energię - według zasad część mieszanki trzeba przekazać innym ludziom. Fajna filozofia, zwraca uwagę na drugiego człowieka i dzielenie się najprostszymi rzeczami, a dodatkowo uczy cierpliwości - na upieczenie poczekamy 7 dni. Oczekiwanie wynagrodzi smak chlebka (a właściwie to ciasta), który możemy uzupełnić ulubionymi dodatkami. Jeśli nikt was nie lubi, nie macie przyjaciół albo chociaż znajomych skłonnych przekazać wam zaczyn, nie smutajcie - można zrobić samemu.
Zaczyn:
10 g świeżych drożdży
1/4 szklanki ciepłej wody
250 g mąki
250 g cukru
250 g mleka
W niedzielę drożdże rozpuszczamy w ciepłej wodzie, mieszamy z resztą składników w największej misce jaką mamy w domu, przykrywamy materiałową ściereczką i odstawiamy w ciepłe i suche miejsce. Tak, to żyje.
Poniedziałek
- dosypać 250 g cukru, nie mieszać
Wtorek
- dolać 250 g mleka, nie mieszać
Środa
- dodać 250 g mąki, nie mieszać
Czwartek
- wymieszać rano, w południe i wieczorem
Piątek
- dodać 250 g cukru, nie mieszać
Sobota
- wymieszać, podzielić na 4 części, 3 oddajemy dobrym ludziom na szczęście :)
Niedziela
- pieczemy naszą część - dodajemy 250 g oleju, 250 g mąki, 3 jajka, cukier waniliowy, po płaskiej łyżeczce proszku do pieczenia i soli. Reszta dodatków jest opcjonalna, ja dorzuciłam opakowanie pralinek nugatowych Milki i dwie garście suszonych śliwek. Pieczemy 45 minut w 180 stopniach.
Według przepisu chleb watykański piecze się raz w życiu, jednak po spróbowaniu jestem pewna, że jeszcze nieraz do niego wrócę. Ma specyficzną, delikatnie chrupką konsystencję (jest takie określenie?), której nie można porównać z niczym innym - trzeba upiec i się przekonać!
A na koniec piosenka, która niezmiennie poprawia mi humor od kilku tygodni :)
Na pewno pyszne. :P
OdpowiedzUsuńjakże inaczej :)
OdpowiedzUsuń